Czy aby odkrywać fascynujące zabytki archeologiczne trzeba być Indiana Jonesem? Niekoniecznie. Dowiódł tego p. Paweł Wójcik i jego czworonożny przyjaciel Ryszard, którzy podczas spaceru w kompleksie leśnym na terenie Limanowej natrafili na niezwykłe i bezcenne z badawczego punktu widzenia znalezisko. Gdy Ryszard zainteresował się wystającym z ziemi metalowym przedmiotem Paweł postanowił wyciągnąć go na powierzchnię i okazało się, że trzyma w dłoniach mocno skorodowany, prawie 30-sto centymetrowej długości grot włóczni. Od tego momentu odkrywca zadział wzorcowo tj. skontaktował się z Wojewódzkim Urzędem Ochrony Zabytków w Krakowie, realizując bez wahania swój obowiązek z ustawa z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. A po przybyciu archeologów przekazał im znalezisko oraz wskazał miejsce odkrycia. Wstępne badania grotu pozwoliły określić, że został on wykonany najprawdopodobniej w II-III w. n.e. w kręgu kultury przeworskiej!!! Nie wiemy jeszcze czy pozostawił go tam przedstawiciel germańskiego plemienia Wandali czy Burgundów. Wiadomo jest jedno … że grot w tej ziemi znajdował się przez ponad 1700 lat, aż pewnego dnia przykuło to oko psa Ryśka i jego właściciela Pana Pawła, któremu należą się wielkie gratulacje z tego powodu.
Ze względu na obszar dokonanego znaleziska, przedmiot został przekazany przez Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków do Muzeum Regionalnemu Ziemi Limanowskiej, które podjęło niezbędne środki w celu zabezpieczenia i zapobiegnięciu dalszej degradacji artefaktu. Starożytny grot został poddany konserwacji w Muzeum Archeologicznym w Krakowie, a obecnie wrócił już do limanowskiego muzeum. Już od najbliższego wtorku 14 października będzie można go oglądać na sali głównej w specjalnie zabezpieczonej gablocie. Warto zauważyć, że Pan Paweł i Ryszard znaleźli po raz pierwszy od końca XIX wieku udokumentowany artefakt archeologiczny na terenie Limanowej – obszar ten nie był dotychczas weryfikowany w ramach Archeologicznego Zdjęcia Polski.
Czym jednak była kultura przeworska i jakie związki miała z terenem współczesnej Limanowej?
Schyłek antyku i okres wędrówek ludów (IV-V w. n.e.) przyniósł znaczące zmiany w strukturze osadniczej na obszarze Beskidu Wyspowego. W tym krótkim (z punktu widzenia historii i archeologii) okresie czasu przetoczyła się przez współczesną ziemię limanowską ostatnia już fala migracji plemion o niejasnym pochodzeniu etnicznym, zanim ostatecznie napływający, w ślad za huńskimi nomadami, Słowianie nie utrwalili znanego dzisiaj krajobrazu kulturowego tych ziem.
Zanik celtyckiej kultury puchowskiej pod koniec II w. n.e. spowodował, trwającą kilkadziesiąt lat pustkę osadniczą, wypełnioną w połowie III w. n.e. przez ludność przybywającą z północy i związaną z ekspansywnym związkiem plemion, będących nosicielami tzw. kultury przeworskiej. Na obszarach pomiędzy dorzeczem Raby i Dunajca można wyróżnić dwa wyraźne skupiska świadczące o dłuższym zasiedleniu. W wyniku powierzchniowych badań archeologicznych, lub też przypadkowym odkryć, natrafiono na liczne fragmenty ceramiki, pochodzące z młodszego okresu rzymskiego i okresu wędrówek ludów, w miejscowościach: Abramowice, Janowice, Kostrza, Słupia i Szczyrzyc na północy oraz w Jadamwoli na południu. Ponadto w Słupi, według relacji M. Dydyńskiego z 1898 r., znaleziono miecz żelazny zgięty, jak twierdził „w sposób właściwy epoce La Tène” (okres dominacji celtyckiej w Europie V-I w. p.n.e.), jednak wobec zaginięcia wspomnianego przedmiotu i wynikającego z tego faktu braku możliwości przeprowadzenia weryfikacji powyższej śmiałej tezy, badacze skłonni są raczej wiązać artefakt z kulturą przeworską. W Kostrzy i Jadamwoli odkopano naczynia zasobowe, wykonane z gliny z domieszką schudzającą, służące do przechowywania i transportu towarów. Podobnie jak w wiekach wcześniejszych osada w Jadamwoli stanowiła część kompleksu osadniczego, którego centrum znajdowało się w Kotlinie Sądeckiej oraz w dolinie Dunajca. Stanowiska w północno–zachodniej części Beskidu Wyspowego były prawdopodobnie wysuniętymi punktami ludności kultury przeworskiej zamieszkującej Pogórze Wielickie. Obraz kulturowy nie był jednolity w wyżej wymienionych miejscach, gdyż obok typowych materiałów przeworskich pojawiała się również ceramika charakterystyczna dla dackiego plemienia Karpów (starożytna Dacja rozciągała się na obszarach dzisiejszej Rumunii). To pomieszanie cech przeworskich i dackich określane jest mianem grupy północno-karpackiej kultury przeworskiej.
Przedstawiciele kultury przeworskiej najchętniej zasiedlali strefy zbiorowisk leśnych sosnowo-dębowych i grądów, a więc regiel dolny (wyjątkiem jest osada w Piwnicznej Zdrój znajdująca się w strefie buczyny karpackiej). Materiał ceramiczny reprezentują naczynia zarówno toczone na kole garncarskim jak i lepione ręcznie, lecz ten dualizm w technice garncarskiej jest charakterystyczny dla całego terenu zajmowanego przez kulturę przeworską, a więc centralną i południową Polskę oraz w późniejszym okresie Słowację.
Dokonane w przeciągu ponad ostatnich 150 lat odkrycia numizmatów rzymskich wskazują, że przypuszczalnie w okresie lateńskim i rzymskim istniał w Beskidzie Wyspowym szlak handlowy wiodący z doliny Dunajca i funkcjonujących tam stanowisk puchowskich do osady celtyckiej grupy tynieckiej w paśmie Ciecienia. Hipotetycznie przebiegał on po południowej stronie Pasma Łososińskiego, wzdłuż potoków Smolnik (osada w Marcinkowicach) i Mordarka, a także przede wszystkim doliną Słomki (posiadającej silne powiązania z osadami w Zabrzeży, Maszkowicach, Podegrodziu i Brzeznej), i po połączeniu w okolicach Limanowej przechodził przez okolice Szczyrzyca doliną Stradomki i dalej w rejon podkrakowski do osad puchowskich w Wieliczce i Gdowie. Biorąc pod uwagę, że po zaniku kultur związanych z Celtami na wspomnianych stanowiskach pojawiły się materiały przeworskie dalsze funkcjonowanie szlaku jest również możliwe w III i IV w., a okolice Limanowej, obfitujące w słone źródła, stanowiły przestrzeń łączenia się jego dwóch głównych odnóg. Zasiedlenie tego obszaru przez ludność kultury przeworskiej jest więc prawdopodobne.
Zagadnienie etnicznego pochodzenia ludności tej kultury jest dyskusyjne i nadal wzbudza kontrowersje. Gustaf Kossinna ogłaszając w 1895 r. archeologiczną metodę etniczną na zjeździe Niemieckiego Towarzystwa Antropologicznego w Kassel, spowodował wprzęgnięcie tej nauki w służbę niemieckiej idei narodowej. Jego teoria została w pełni wykorzystana przez władze III Rzeszy, które pretensje terytorialne wobec Polski motywowały m.in. tym, że Pomorze i Wielkopolska stanowiły prakolebkę ludów germańskich i z tej racji powinny przynależeć do Niemiec. Przeciwko metodzie Kossinny wystąpił jego student Józef Kostrzewski, który przy zastosowaniu podobnej metodologii doszedł do konkluzji mówiącej o słowiańskiej autochtoniczności ziem polskich, za co został wciągnięty na listę wrogów III Rzeszy i w czasie okupacji niemieckiej ukrywał się, pod zmienionym nazwiskiem, przed kolegami „po fachu” w mundurach SS. Badania Kostrzewskiego posłużyły następnie władzom PRL do forsowania jego koncepcji w oficjalnej nauce (w której obecne są do dzisiaj), jednak z logicznego punktu widzenia i biorąc pod uwagę wyniki wieloletnich prac archeologicznych, jej zastosowanie prowadzi do kuriozalnych wniosków. Niezależnie od życzeń nacjonalistów zarówno polskich jak i niemieckich, wśród badaczy dominuje pogląd, że nosicielami kultury przeworskiej były przede wszystkim germańskie plemiona Wandalów i Burgundów (będące rzecz jasna również ludnością napływową, a wszyscy wytrwali poszukiwacze germańskiej prakolebki powinni wybrać się do Skandynawii i Szlezwiku).
Na tereny Beskidu Wyspowego dotarli prawdopodobnie Wandalowie (prawdopodobnie gdyż, wbrew założeniom Kossinny, kultura archeologiczna nie koniecznie musiała skupiać ludy o tym samym etnosie), stanowiący konfederację wielu plemion określanych tym wspólnym mianem. Ich siedziby znajdowały się przede wszystkim na Śląsku i w zachodniej Małopolsce, skąd w wyniku wojen markomańskich toczonych przez Cesarstwo rzymskie zaczęli przesuwać się na południe. Sytuację zmieniło pojawienie się koczowniczych plemion huńskich pod koniec IV w. n.e., które powodując masową panikę wśród ludów germańskich pędziły je przed sobą w kierunku granic imperium rzymskiego na linii Dunaju i Renu. Losy Wandalów potoczyły się niezwykle interesująco, gdyż po długoletniej wędrówce, w noc sylwestrową 406 r. n.e. przekroczyli oni zamarznięty Ren, następnie rozbili rzymską armię, splądrowali większość Galii, spustoszyli również Hiszpanię gdzie zagarniając statki przeprawili się do rzymskiej Afryki, tworząc tam ostatecznie swoje państwo. W 455 r. ich wojska w łupieżczym rajdzie zdobyły i zniszczyły Rzym, wywołując lament cesarskich historyków nad upadającym imperium. To wydarzenie stało się przyczyną powstania i używania do dzisiaj, we wszystkich językach kultury łacińskiej, terminu wandalizm, czyli bezrozumnego niszczenia cudzego mienia. Jest to jednak nieporozumienie (XVIII-wieczne i wywodzące się z Francji), gdyż grabież dokonana przez Wandalów, po zdobyciu miasta nad Tybrem, miała charakter systematyczny i została przeprowadzona w sposób planowany, w przeciwieństwie do podobnego wydarzenia z roku 410 gdy Rzym padł ofiarą Wizygotów, plądrujących miasto w niszczycielskim szale przez kilka dni. Zatem gwoli ścisłości historycznej i sprawiedliwości dziejowej zdemolowanie np. przystanku powinniśmy określać mianem wizygotyzmu.
Oczywiście nie cała ludność kultury przeworskiej „wyemigrowała” na Zachód w poszukiwaniu lepszego życia. Stopniowy zanik osadnictwa rozpoczął się w polskich Beskidach Zachodnich na przełomie IV/V w. i trwał przypuszczalnie przez kilkadziesiąt lat. Na podstawie posiadanych danych trudno wyrokować o terminie opuszczenia osad w Beskidzie Wyspowym, bez przeprowadzenia systematycznych prac wykopaliskowych. Natomiast już w połowie V w. w Kotlinie Sądeckiej pojawiła się nowa jakość kulturowa, niemająca powiązania z wcześniejszymi, a tym bardziej ze światem śródziemnomorskim, w Beskidy przybyli bowiem Słowianie.
Pierwotnych siedzib tego ludu doszukuje się obecnie zazwyczaj w Europie Wschodniej, w dorzeczu środkowego i górnego Dniepru (oczywiście nie uwzględniając autochtonicznej koncepcji zapoczątkowanej przez profesora Kostrzewskiego), skąd postępując w ślad za hordami Hunów rozprzestrzenili się w różnych kierunkach: na zachodzie dotarli do Łaby, natomiast na południu opanowali Bałkany. W źródłach pisanych Słowianie pojawiają się w VI w., a swoje wrażenia na ich temat przedstawił bizantyński historyk Prokopiusz z Cezarei (sekretarz magistra militum Belizariusza, który notabene zniszczył państwo Wandalów i przywrócił zwierzchnictwo rzymskie nad Afryką), pisząc: „[…] te plemiona, Sklawinowie i Antowie, nie podlegają władzy jednego człowieka, lecz od dawna żyją w ludowładztwie i dlatego zawsze wszystkie pomyślne i niepomyślne sprawy załatwiane bywają na ogólnym zgromadzeniu. A także co się tyczy innych szczegółów te same mają, krótko mówiąc, urządzenia i obyczaje jedni i drudzy ci północni barbarzyńcy.” (τὰ γὰρ ἔθνη ταῦτα, Σκλαβηνοί τε καὶ Ἄνται, οὐκ ἄρχονται πρὸς ἀνδρὸς ἑνός, ἀλλ̓ ἐν δημοκρατίᾳ ἐκ παλαιοῦ βιοτεύουσι, καὶ διὰ τοῦτο αὐτοῖς τῶν πραγμάτων ἀεὶ τά τε ξύμφορα καὶ τὰ δύσκολα ἐς κοινὸν ἄγεται. ὁμοίως δὲ καὶ τὰ ἄλλα ὡς εἰπεῖν ἅπαντα ἑκατέροις ἐστί τε καὶ νενόμισται τούτοις ἄνωθεν τοῖς βαρβάροις) Po czym dodaje łaskawie: „Obydwa plemiona mówią jednym językiem, niesłychanie barbarzyńskim.” (ἔστι δὲ καὶ μία ἑκατέροις φωνὴ ἀτεχνῶς βάρβαρος) Wspomniane w powyższym fragmencie De bellis plemiona należały do Słowian Południowych, którzy w VI w. nie różnili się niczym od swoich zachodnich pobratymców zamieszkujących tereny współczesnej Polski (włączając w to rzecz jasna Beskid Wyspowy), których zapewne również cechowało umiłowanie demokracji, czyli w warunkach późnoantycznych, ustroju rodowo-plemiennego, gdzie wszelkie decyzje podejmowano na wiecu.
Przybycie Słowian zakończyło okres migracji zewnętrznych i zmian etnicznych na terenie Limanowszczyzny, a późnośredniowieczne osadnictwo niemieckie i wołoskie miało charakter lokalny i nie było w stanie zmienić obrazu kulturowego regionu. Kwestia prakolebki tego ludu zapoczątkowana w 1745 r. przez Johanna Christophera Jordana w dziele „O pochodzeniu Słowian”, wywoływała i nadal wywołuje ogromne emocje, a trwająca od 250 lat dyskusja na ten temat często traci merytoryczny charakter, w wyniku nacisków ideologicznych i politycznych. A przecież Historia, jak i każda inna nauka powinna być uprawiana sine ira et studio, o czym wiedział już rzymski historyk Tacyt, umieszczając tę sentencję we wstępie do swojego, opublikowanego w II w. n.e., dzieła Annales.
Obecność grotu przeworskiego w Limanowej wywołuje wiele pytań badawczych: czy przedmiot ten znalazł się tam przypadkowo? a może stanowi świadectwo istnienia struktur osadniczych? albo był elementem wyposażenia pochówku, a zatem wskazuje na funkcjonowanie na tym obszarze cmentarzyska? Odpowiedzi na powyższe pytania, a także możliwość sformułowania pierwszych hipotez, umożliwią szeroko-płaszczyznowe, powierzchniowe badania archeologiczne, które w nieodległej przyszłości zorganizuje Muzeum Regionalne Ziemi Limanowskiej – pracownicy przygotowują obecnie niezbędną dokumentację i określają zasięg obszaru badań.
Autorzy tekstu:
– mgr Magdalena Urbaniec, dyrektor MRZL, absolwentka: historii, studiów muzeologicznych i zarządzania kulturą UJ w Krakowie
– dr Arkadiusz Urbaniec, Katedra Historii Starożytnej w Instytucie Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie
Autorzy zdjęć: Krystian Garczyński, Bartłomiej Studniarek – pracownicy MRZL











